Biegnij dla zdrowia
Aktywność fizyczna na świeżym powietrzu ma korzystny wpływ na odporność oraz produkcję witaminy D w organizmie. …
Fragment rodzinnych wakacji zdecydowaliśmy się spędzić podróżując po Europie kamperem.
Trasa została wyznaczona głównie przez pogodę. Codzienna analiza prognozy nadawała kierunek jazdy. Pierwszy przystanek na campingu pod Budapesztem.
Na drodze w kierunku Rumunii, którą za mojego dzieciństwa ciągnęły tabuny samochodów z polskimi rejestracjami pustki. Ruch na Węgrzech niewielki. Ładna pogoda zachęciła nas do rowerowej wyprawy do Wyszehradu. Zgodnie z rekomendacją recepcjonistki z campingu, miały się tam odbywać pokazy średniowiecznych walk i kultury. Przepiękna, rowerowa ścieżka prowadziła nas wśród okazałych drzew chroniących przed ostrym słońcem. Od razu czytelna stała się koncepcja starych dróg obsadzonych blisko drzewami, aby dawać cień podróżnikom. Przeprawa przez Dunaj promami była dla dzieci dodatkową atrakcją i czasem odpoczynku. Skorzystanie z przydrożnego baru serwującego przepyszną, świeżo złowiona rybę obnażyło pewną specyfikę Węgier. Język angielski jest dość słabo rozpowszechniony nawet wśród młodych ludzi. Odrębność języka węgierskiego stymulowała do rozwoju języka migowego 🙂 Dotarliśmy do Wyszehradu (Wyszegradu), gdzie w średniowiecznej atmosferze podzamkowego grodu obserwowaliśmy bardzo dynamiczne pokazy średniowiecznych metod walki i kultury.
Widząc miotane we wszystkie strony noże, siekiery, strzału z łuku z rozbawieniem stwierdziliśmy, że w Polsce tego typu ewolucje nigdy by nie przeszły ze względów bezpieczeństwa.
Kolejny posiłek w przydrożnym, stylizowanym na starożytny, zajeździe wzmocnił nas przed końcowym 20 kilometrowym odcinkiem powrotnym.
Niebawem rozpętała się taka burza, że moja córka do tej pory omijająca kałuże stwierdziła, że ma już mokre majtki ( pomimo kurtki przeciwdeszczowej) i że jest jej wszystko jedno.
Zachęciło ją to do przejazdu środkiem najgłębszych kałuż z akompaniamentem śmiechu.Wróciliśmy na camping gdzie okazało się, że ulewa zerwała dach w kawiarni i zalała alejki ale powrót do kampera zdecydowanie poprawił nam deszczowe humory 🙂