Blog

Mount Everest Trekking 2016

4 marca 2016

Doktor Roman Borczyk kolejny raz podejmuje wyzwanie: udowodnić, że większość ograniczeń tkwi w naszych umysłach! Nawet z tytanowym implantem tkwiącym w nodze można zdobyć Mount Everest Basecamp położony na wysokości ponad 5500 metrów n.p.m.! W zeszłym roku doktor dotarł do obozu Annapurna (4130 m.n.p.m) i spędził niezapomnianą Wielkanoc wśród kwitnących, himalajskich rododendronów.
Codzienna relacja z wyprawy, będzie dostępna w aktualizacjach tego postu. Kolejne etapy wyprawy, zdjęcia oraz opisy będzie można śledzić na poniższej mapie:

Dołącz również do wydarzenia na Facebook-u: www.facebook.com/events/103246826736326
Dzień 12 – 21.03.16.

Ostatnie „migawki” z niesamowitej wyprawy.
⭐ Widok na Mount Everest z Kala Pattar, najwyższego punktu tegorocznego trekkingu (wg GPS 5640 m n.p.m.).
⭐ Himalaje rozpościerające się przed nami z „poddasza świata”.
⭐ Nepalski przewodnik Gokarna szczęśliwy z dotarcia do Mount Everest Basecamp.
⭐ Piękny lodowiec Kumbu.
⭐ Kopiec z modlitewnymi chorągwiami, na których wypisane są błogosławieństwa rozsyłane z wiatrem…
Choć na podsumowania przyjdzie jeszcze czas, to myślę, że miarą wolności jest nauczyć się być szczęśliwym, bez względu na warunki, w jakich się znaleźliśmy, i być wdzięcznym za to, czym zostaliśmy obdarzeni.
Wesołych Świąt z drogi powrotnej!
R.B.
Dzień 11 – 17.03.2016
Proza życia, czyli słów kilka o nepalskiej codzienności na trasie, którą pokonaliśmy, a którą właśnie wracamy do domu.
Na wysokości ponad 3600 m n.p.m. temperatura w pokoju nierzadko osiąga zawrotną wartość nieco ponad 0 stopni Celsjusza. Nie dość, że doskwiera zimno, to jeszcze problemem staje się toaleta i nie chodzi tu tylko o utrudnioną możliwość umycia się (pierwszy gorący prysznic wzięliśmy dopiero dziś, po 10 dniach wędrówki; od 4000 m n.p.m. wzwyż pozostają już tylko nawilżane chusteczki). Nieco frustrująca może okazać się wizyta w WC – woda przeznaczona do spłukiwania ubikacji zamarza w wiadrze…
Ogrzać można się tylko zakładając dodatkowe ubrania, chowając się w śpiworze i pod kołdrą lub sącząc rozgrzewające napoje przy kozie. W schroniskach, wieczorne gromadzenie się przy piecu to wręcz miejscowa tradycja. Nic dziwnego, to najcieplejsze (co nie znaczy, że ciepłe) miejsce w pomieszczeniu.
Posiłki są raczej skromne, choć w jednej z kawiarni znaleźliśmy nawet bezkofeinową kawę 😉 Do ok. 3000 m n.p.m. mieszkańcy zajmują się często uprawą ziemniaków – tarasowe pola stanowią nieodłączny element krajobrazu.
Pozdrowienia z drogi powrotnej!
R.B.
Dzień 8-10 – 14-16.03.2016
W ciągu ostatnich 3 dni działo się wiele. Dziękuje za kciuki, na pewno pomogły w dotarciu do Mount Everest Basecamp i Khala Pattar na wysokości 5650 m n.p.m – tak, udało się! 🙂 Krótka relacja poniżej.
W naszej noclegowni w Dingboche czuliśmy się jak w lodówce – temperatura w pokoju spadła do około 2 stopni Celsjusza. Można więc powiedzieć, że o świcie wyruszyliśmy naprawdę rześcy 😉
Na wysokości 4600 m n.p.m. nasz zespół opuścił nepalski uczestnik wyprawy ze względu na ostre objawy choroby wysokościowej. Zostałem ja, kolega Jacek oraz nasz przewodnik. Kontynuowaliśmy wędrówkę docierając do Gorak Shep (powyżej 5000 m n.p.m), miejsca wypadowego do Everest Basecamp (5350 m n.p.m) oraz Khala Pattar – najwyższego punktu wyprawy. Bezustannie towarzyszyło nam słońce, jedynie od czasu do czasu w powietrzu wirowały płatki śniegu.
Niech Was jednak nie zmylą zdjęcia – pomimo pięknej pogody w dzień, w nocy na wysokości powyżej 5000 m n.p.m. w pokoju zamarzała woda, a nocleg mogliśmy porównać do drzemki w zamrażalniku. W czasie naszego pobytu tutaj aż 7 osób, ze względu na brak właściwego przygotowania, zostało przetransportowanych helikopterami ratunkowymi w dół.
Przez złe samopoczucie partnera spowodowane brakiem tlenu, na Khala Pattar wyruszyłem już tylko ja z przewodnikiem i… dotarliśmy! Według GPS postawiliśmy swe stopy na wysokości 5650 m n.p.m skąd mogliśmy podziwiać przepiękny widok na Mount Everest! Teraz już tylko… z górki 😉
Pozdrawiam!
Zmęczony, ale szczęśliwy
R.B.
Dzień 7 – 13.03.2016
W naszej obecnej noclegowni temperatura w nocy spada do ok. 4 stopni Celsjusza – czapki, śpiwory i kołdry znowu obowiązkowe! Pogoda nieco załamała się i prószy śnieg. W planie: dzień aklimatyzacji. Towarzyszący nam Nepalczyk zmaga się z objawami choroby wysokościowej – niestety musiał zostać w łóżku. Wchodzimy na 4550 m n.p.m. i schodzimy z powrotem do Dingboche. Ponownie możemy podziwiać niemalże księżycowe krajobrazy.
Jutro zdobywamy 4900 m n.p.m. Trzymajcie kciuki! 🙂
Dzień 6 – 12.03.2016
O 7:30 wyruszyliśmy z noclegowiska w dalszą podróż. Przywitało nas poranne słoneczko. Pogoda niezmiennie doskonała wbrew internetowym prognozom straszącym śniegiem i burzami.
Krajobraz robi się coraz bardziej księżycowy. Nadal spotykamy na swej drodze buddyjskie stupy – kapliczki. Dotarliśmy już do ostatnich tarasowych pól, na których miejscowi hodują ziemniaki i żegnamy się z masywem Mount Everestu – nie będziemy go widzieć przez najbliższe 2 dni. Obecnie przebywamy w Dingboche na wysokości 4330 m n.p.m.
R.B.
Dzień 5 – 11.03.2016
Wkroczyliśmy do Tengboche zlokalizowanego na wysokości 3800 m n.p.m. Na zdjęciu stoję przed wejściem do znajdującego się tutaj klasztoru buddyjskiego.
Towarzyszami dzisiejszej wędrówki były jaki (którym wiszące mosty są niestraszne :)) oraz niezwykle wytrzymali tragarze, niosący na swych plecach naprawdę pokaźne ładunki.
R.B.
Dzień 4 – 10.03.16
Dodatkowy dzień aklimatyzacji w Namache Bazaar za nami. Spędziliśmy go zwiedzając to magiczne miejsce i… wysyłając z lokalnej poczty kartki do bliskich 🙂
Nieodłącznym elementem krajobrazu Namache Bazaar są buddyjskie młynki modlitewne. Odwiedzając miejscowy klasztor, zachwyciliśmy się jego przepiękną biblioteką, w której zgromadzono starożytne manuskrypty. Wstąpiliśmy również do Galerii z obrazami ilustrującymi pierwsze zdobycie Mount Everestu – jeśli będziecie kiedyś w pobliżu, warto tam zajrzeć.
W trakcie spacerów natknęliśmy się na lśniący talerz, który wbrew pozorom nie okazał się być satelitą, a…. soczewką skupiającą promienie słoneczne, która doprowadza wodę w czajniku do wrzenia 🙂 A jeśli już jesteśmy przy tematach gorących napojów – mieliśmy okazję napić się pysznej kawy w egzotycznej nepalskiej kawiarni. Co ciekawe, dotarły tu już zachodnie trendy i można zamówić nawet bezkofeinowe cappucino 😉
Dzień 3 – 09.03.16
Namche Bazaar, 3500 m n.p.m. Jest pięknie! Widoczność doskonała. Przy takiej pogodzie, możemy do woli napawać się widokiem ośnieżonych szczytów, malujących się na tle idealnie błękitnego nieba. Co jakiś czas spotykamy jaki, które służą tutaj za środek transportu towarów.
Jeden z podstawowych przystanków w trakcie podróży, pomnik pierwszego nepalskiego zdobywcy Mount Everestu, odhaczony 🙂
W nocy temperatura spadła nam do kilku stopni w pomieszczeniu. Opatuleni w ciepłe kurtki, czapki i rękawiczki, zanurzeni w śpiworach i schowani pod kołdrą, poszliśmy spać 😉
R.B.
Dzień 2 – 08.03.16
Dziś przeszliśmy 15 km. W ciągu dnia pogoda dopisuje. Pokonaliśmy jeden z pięciu wiszących mostów i mieliśmy okazję przyjrzeć się temu, którym przechodzili pierwsi zdobywcy Mount Everestu, Edmund Hillary i Tenzing Norgay, a który obecnie jest nieużywany.
Dotarliśmy do Namche Bazaar na wysokości 3500 m n.p.m., gdzie krzyżują się drogi handlowe i turystyczne. Co ciekawe, w miasteczku można kupić właściwie kompletne wyposażenie niezbędne do trekkingu 🙂 Po drodze natknęliśmy się na dom zniszczony przez ostatnie trzęsienie ziemi – symbol tego, że w obliczu natury jesteśmy tacy malutcy…
Gorące pozdrowienia z zimnych Himalajów!
R.B.
Dzień 1 – 07.03.16
Wraz z przewodnikiem dotarliśmy do Lukli na pokładzie niewielkiego samolotu. Podczas tej podróży widoki zza okna zapierały dech w piersiach – to była najlepsza zapowiedź czekającej nas przygody! Po wylądowaniu na stromym pasie nie szczędziliśmy braw dla pilota 🙂 .
Przeszliśmy kilka kilometrów na wysokości 2800-2600 m n.pm. Na szczęście internetowa prognoza pogody zupełnie się nie sprawdziła. Zamiast przepowiadanego deszczu, mieliśmy idealne warunki do trekkingu i mogliśmy delektować się doskonałymi widokami. Wzdłuż trasy nie brakowało buddyjskich świątyń.
Wieczór spędziliśmy przy… kozie! Dzięki niej temperatura w pokoju nie spadła poniżej 10 stopni 🙂
R.B.

Chcesz wiedzieć więcej?
Skontaktuj się z nami!
32 203 74 25

Chcesz wiedzieć więcej?
Wypełnij formularz kontaktowy

Zadzwoń Napisz