Biegnij dla zdrowia
Aktywność fizyczna na świeżym powietrzu ma korzystny wpływ na odporność oraz produkcję witaminy D w organizmie. …
czyli wpomnienia z wakacji…
Hmmm.
To chyba nieadekwtny tytuł do tutejszych zachowań. Na wszystko jest czas, nikt się nie spieszy. To widać już na drogach. Przy ograniczeniu prędkości do 110 km/godz większość jedzie nie nerwowo 80-90 chociaż samochody są jak najbardziej współczesne.
Nikt nie używa kierunkowskazów przy zmianie pasa, nawet policja.
Nikomu to nie jest potrzebne. Wszyscy uśmiechnięci, życzliwi. Kiedy w tutejszym MacDonaldzie mieliśmy problém z komunikacją(mój podstawowy hiszpański okazał się niewystarczający do wytłumaczenie czy chcemy hamburgera w zestawie czy solo, momentalnie znalazł się anglojęzyczny tubylec. Bezinteresownie dopilnował abyśmy zostali poprawnie obsłużeni.Upewniał się na końcu czy jesteśmy zadowoleni. Tak miło jest na każdym kroku. W cieniu wielkiego handlu prowadzonego przez Kanał Panamski istnieje całkowicie obcy naszej cywilizacji tryb życia. Indianie Embera. Dotrzeć można do nich tylko łodzią canoe. Nie mają elektryczności a co za tym idzie całego dobrodziejstwa elektronicznego przekazu informacji. Po krótkiej rozmowie po hiszpańsku (którego intensywnie uczę się od dwóch miesięcy) zaczynam pojmować ich filozofię. Jedzenie , świeże jest na wyciągnięcie ręki. Dosłownie. W wiosce rosną jadalne owoce a ryby pochodzą z tutejszego jeziora.
Nie potrzebują ubrań w porze deszczowej, bo dzięki temu nie mają problemu z suszeniem. Lekarstwa? Miejscowy zielarz oprowadza mnie po okolicznych kępkach roślin tłumacząc, które są przeciw biegunce, które na ból głowy. Na twarzach cały czas uśmiech. Poczęstunek- tutejsze ryby dziś złowione i placki z bananów rosnących przed chatą. Pyszne. Dopytują się o zarobki w Polsce. W Panamie 10 dolarów amerykańskich dziennie. Znają postać Jana Pawła II i wiedzą, że władał wieloma językami. Chcą zobaczyć polską monetę. Rozmowa z Indianami Embera bardzo wciągająca a na końcu ku mojemu zażenowniu chwalą mój hiszpański. Atrakcją wioski jest oswojony Tukan i papużki, które mały chłopczyk nosi na sandale a one gdy spadną wspinają się na sandał spowrotem. Pora deszczowa 30 stopni. Co chwilę przyjemnie pada. Droga powrotna chybotliwą canoe pomiędzy lianami i bananowcami pokazuje mnóstwo zwierząt. Małpy,papugi,tukany,krokodyle. Świat jest taki beztroski bez internetu, telefonów. Spokojny. Żadnego ekspresu.